$15.99 - Dalsze losy barwnej paczki przyjaciół, których poznaliście w książce Do Wigilii się zagoi. Gorące lato kusi słońcem, plażą i morzem. Rafał, po tym, jak udało mu się wyjść ze śpiączki, czerpie z życi
Telefon dzwonił już trzeci raz, a Ksawery nie mógł przestać patrzeć na ekran komputera, na którym surferzy ślizgali się w muszlach wielkich fal. Z ogromnym wysiłkiem oderwał wzrok od hipnotyzującego obrazu i przeniósł spojrzenie za okno. Gęste deszczowe chmury miały ten sam odcień szarości co ściana sąsiedniego budynku, granica między niebem a murem była ledwo uchwytna. Narastająca klaustrofobia i uczucie osaczenia nie opuszczały go od dłuższego czasu. Był jak ptak, który zaznał wolności, a potem zamknięto go w klatce. Co prawda była to luksusowa i bardzo rozległa woliera, ale mimo wszystko ograniczała możliwości i zamiary. Były dni, kiedy tłumaczył sobie, że wybrał jedyne słuszne rozwiązanie. Przecież gdy nie utrzymywał kontaktu z rodziną, sprawiał niewyobrażalny ból najbliższym i ta myśl wtedy bardzo go dręczyła. Teraz jednak przypomniał sobie, od czego kiedyś uciekł, i zrozumiał, że nadal go to zadzwonił czwarty raz.– Szefie, te ciule z Bochni znowu przysłały nie takie druty. Tym razem zła średnica. Co robimy? Bo chłopaki na hali zaczynają się nudzić, a Niemcy czekają na bramy.– Fuck! Naprawdę? – Poczuł, jak rośnie mu ciśnienie. – Odeślij to wszystko w pizdu na ich koszt, a ja poszukam innego dostawcy. Niech sobie w dupę wsadzą swoje zniżki, taniej nam wyjdzie zapłacić drożej.– Dobra, dzięki. Bez wziął kilka głębokich wdechów, jeszcze raz spojrzał za okno, ale było tak samo szaro jak pięć minut temu, powrócił więc wzrokiem do ekranu, na którym zachodziło słońce, chowając się w oceanie. Chłopaki z deskami szli po ciągnącej się w bezkres plaży. Ostatnie promienie tańczyły na kłębiących się falach. Telefon zabrzęczał kolejny raz.– Jezus Maria, co znowu! – krzyknął do słuchawki.– Cześć, synku, dzwonię zapytać, co u ciebie, ale chyba nie w porę. – Barbara Ślęczka była wyraźnie zakłopotana agresją, z jaką przywitał ją pierworodny.– O rany, mamo, przepraszam – zmieszał się Ksawery. – Za dużo dzieje się naraz. Dwóch majstrów na urlopach, trzeci się rozchorował, samochód z towarem utknął w jakiejś czarnej dupie, bo niby ma awarię, ale dziwnym trafem stało się to na francuskim wybrzeżu. Bochnia przysłała zły towar, więc grozi nam przestój, za który nikt nie zapłaci, a to akurat niedobrze, bo z banku dzwonią z pytaniem o kolejną ratę.– No rozumiem, już nie przeszkadzam. Dobrze, że masz się jako tako. Firmą się nie martw. Przed nią jakoś żyliśmy, to i po niej damy radę.– Oj, mamo, przecież wiesz, że tu wcale nie chodzi o to, że zaraz upadniemy. Po prostu jest parę spraw do ogarnięcia, a mnie puszczają nerwy. Poza tym ojciec nieustannie się wtrąca. Niby chce dobrze, a wychodzi jak zawsze.– Całuję cię, kochanie, i jestem pewna, że ze wszystkim sobie poradzisz. A z ojcem pogadam. Nie martw się rozłączyła, a Ksawery otworzył szufladę, w której trzymał bilet na festiwal. Specjalnie go wydrukował, żeby móc na niego spoglądać, gdy pojawi się taka potrzeba.„Jeszcze dwa dni i żegnajcie, Katowice, witaj, przygodo”, pomyślał pokrzepiająco i postanowił zadzwonić do roku temu przejął prowadzenie rodzinnego biznesu. Wcześniej przez wiele lat przebywał z dala od rodziny. Po wielkiej kłótni z ojcem wyjechał na drugi koniec świata, zerwał kontakt z najbliższymi i żył na własny rachunek. Chociaż nie miał problemu z zarabianiem pieniędzy, ciążyło mu to milczenie, więc gdy jego siostra Finka odnalazła go w jej tylko wiadomy sposób, skorzystał z okazji i wrócił jak syn marnotrawny. Ojciec okazał się równie miłosierny jak ten z przypowieści i przyjął Ksawerego z otwartymi ramionami. Najbardziej jednak ucieszyła się Finka, z której spadł obowiązek przejęcia rodzinnego interesu. Chociaż Ksawery nie żałował swojej decyzji, bywały dni takie jak dziś, gdy z rozrzewnieniem wspominał czasy słodkiej w salonie była zasypana ciuchami. Gdy Finka nie radziła sobie z nadmiarem wyzwań, zaczynała porządki. W kuchni nie było czego robić, bo mama systematycznie przeglądała rzeczy w szafkach, wyrzucając wszystko, co przekroczyło termin przydatności do spożycia. Przy okazji uzupełniała zapasy i wycierała kurze. Łazienka była sprzątana regularnie, bo dbałość o porządek Finka wyssała ze śląskim mlekiem matki. Jednak szafa – ach, szafa to było królestwo chaosu, przestrzeń, w której do głosu dochodziła wypierana, skrzętnie skrywana bałaganiarska podświadomość młodej Ślęczki. Tam nikt niepowołany nie zaglądał, więc tylko w szafie można było upychać ponad miarę i mieszać ze sobą kolory, kształty i formy. Gdy ubrania zaczynały wypadać przy otwieraniu drzwi, chowała je w szufladach komody. Tylko na specjalne okazje starała się ubierać wystrzałowo, na co dzień wkładała albo dżinsy i bluzy (gdy akurat robiła zdjęcia), albo dżinsy i koszule (gdy przygotowywała koncerty), więc i tak nie miało dla niej znaczenia, że zielona wełniana spódnica spoczywa w objęciach stroju kąpielowego i czerwonej marynarki. Słuchała ciągłych wyrzutów matki, że wygląda jak łachudra, że tak to ona męża nie znajdzie, ale nie potrafiła się przemóc i ubierać bardziej elegancko oraz staranniej dobierać garderobę. Czasem w przypływie szaleństwa kupowała sukienkę albo bluzkę, która miała jej dodać seksapilu i zmienić look na bardziej kobiecy, ale prędzej czy później, chociaż raczej prędzej, ubrania te zasilały kolejne szuflady i stawały się towarzyszkami porzuconych wcześniej spódnic i garsonek. „Boże, z takim posagiem rzeczywiście nie znajdę męża”, westchnęła Finka, ogarniając wzrokiem hałdę ubrań. Z tych smutnych rozważań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Spojrzała przez wizjer i zdumiała się na widok swojej przyjaciółki w towarzystwie chłopaka, którego nigdy wcześniej nie widziała. Na wszelki wypadek uśmiechnęła się szeroko i otworzyła drzwi.– Józefina Ślęczka? – zapytał chłopak.– Tak, to ja – odpowiedziała z tą samą rozradowaną miną.– Przesyłka do pani. – Wyjął spod pachy plastikową torbę i wyciągnął z bocznej kieszeni mały tablet do podpisów.– Bardzo dziękuję. – Finka szybko podpisała, miły młodzieniec się uśmiechnął i zniknął na schodach. – Cześć, wchodź – zaprosiła Martynę, która z zainteresowaniem przyglądała się scenie z kurierem.– Co kupiłaś? – zapytała, gdy tylko weszły do mieszkania.– Letnią sukienkę na festiwal. Będę się lansować w stylu boho.– Boho było modne w poprzednim sezonie – westchnęła Martyna. – Na pewno potrzebujesz nowych ciuchów? – Ze zdziwieniem spojrzała na stertę piętrzącą się na podłodze. – Nie słyszałaś o wyspie śmieci wielkości Francji i o ograniczaniu konsumpcjonizmu?– Słyszałam, dlatego kupiłam tylko jedną. Co się czepiasz, sama masz jeszcze więcej ubrań.– Ale ja je noszę. – Martyna uśmiechnęła się szelmowsko. Już buszowała w pryzmie. – O, ta bluzka jest naprawdę niezła. Chodzisz w niej? – zapytała, przykładając do siebie czerwoną koszulkę z nadrukiem Wonder Woman.– T-shirtów ci nie oddam, zapomnij. – Finka zabrała jej bluzkę z ręki i wcisnęła inną, też czerwoną, ale uszytą z żorżety i ozdobioną fantazyjną kryzą. – Tę możesz sobie wziąć. Musiałam być na bani albo w depresji, skoro myślałam, że ją kiedykolwiek szybko się przebrała. Stanęła przed lustrem, dumnie wypinając kształtny biust, który został jeszcze dodatkowo podkreślony przez dekolt.– No, no, nieźle wyglądasz, laska – powiedziała z nieukrywanym zachwytem Martyna była piękną dziewczyną, tym bardziej zachwycającą, że w ogóle nie zwracała uwagi na swoją urodę. Miała za to wrodzone wyczucie stylu i dzięki temu nawet drobiazgi dodawały jej uroku. Wiedziała, w których kolorach i fasonach jej do twarzy, makijażu prawie nie potrzebowała, bo miała ciemną oprawę oczu, gładką cerę i kształtne usta. A że była przy tym pogodna, uśmiech rozświetlał jej twarz lepiej niż puder transparentny.– Wojakowski będzie zachwycony. – Akurat poprawiła stanik, żeby jeszcze bardziej wyeksponować dekolt.– À propos Heńka, jak wam się układa? Po waszych ostatnich kłótniach byłam skłonna uwierzyć, że ten miły kurier to jakiś nowy facet w twoim życiu.– Nie jest tak źle. – Martynę naprawdę rozbawił pomysł przyjaciółki. – Równie intensywnie, jak się kłócimy, potem się godzimy i jest miło, przynajmniej na jakiś czas. Teraz właśnie jest ten moment, kiedy kochamy się najmocniej na świecie i ekscytujemy wyjazdem do Gdańska. W weekend kupiliśmy namiot i materace. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie Heńka śpiącego na polu namiotowym, ale może właśnie po to są takie imprezy, żeby się poznać w nowych sytuacjach i z zupełnie innej strony niż na co dzień. A jak twój nastrój przed spotkaniem z Rafałem?– Chyba dobrze. – W głosie Finki dało się wyczuć, że akcent pada raczej na „chyba” niż na „dobrze”. – Staram się o nim nie myśleć. Skupiam się na tym, że będę robić zdjęcia, słuchać muzyki, a to wszystko dla czystej przyjemności, nie z zawodowego wywołany tym zaklęciem, odezwał się telefon. Wyświetlacz pokazał, że dzwoni Cruella De Mon.– Królik Bugs też ma twój numer? – zażartowała Martyna, chociaż Fince nie było do śmiechu. Od razu się spięła i stanęła na baczność.– Pani Józefino – rozpoczęła Cruella, czyli B. Zarzycka, dyrektorka agencji muzycznej Silencio, dla której Finka często realizowała zlecenia. – Kiedy dostanę od pani plan koncertu otwierającego nowy sezon? Niestety, nie mogę dłużej czekać. Ani ja, ani orkiestra. Wszyscy muzycy za chwilę się rozpierzchną. Gdzie ja ich będę szukać w czasie wakacji?– Dzień dobry pani – powiedziała Finka, która nauczyła się już zachowywać spokój w rozmowach z demoniczną zleceniodawczynią. – Właśnie kończę pracę nad dokumentem, za godzinę powinna go pani mieć w skrzynce pocztowej.– Aha, to dobrze – odpowiedziała Cruella i natychmiast się rozłączyła.– Do widzenia, mnie też było miło z panią rozmawiać – odpowiedziała Finka telefonowi, bo po drugiej stronie nikogo już nie z Zarzycką jak zawsze lekko wytrąciła ją z równowagi, chociaż rzeczywiście plan był gotowy i właśnie miała go wysyłać, gdy przyszła Martyna. Finka słabo sobie radziła z impertynenckimi i wrednymi osobami ze swojego otoczenia. Nieraz myślała o tym, że świat byłby dużo lepszym miejscem, gdyby ludzie potrafili się powstrzymać od wyładowywania na innych frustracji i lęków. „Swoją drogą ciekawe – pomyślała nagle – czego boi się Cruella. Pewnie jakichś miłych dalmatyńczyków”.– Boże, potrzebuję wakacji! – krzyknęła do Martyny, wygrzebującej trzy kolejne ciuchy z podłogowej kolekcji. W odpowiedzi na pytające spojrzenie przyjaciółki, która trzymała w ręce kolejną bluzkę, machnęła ręką. – Bierz, co chcesz. Tylko dżinsy stał zapatrzony w panoramę miasta rozciągającą się z czterdziestego piętra biurowca, w którym jego kancelaria miała główną siedzibę. Warszawa z tej wysokości wyglądała naprawdę pięknie, zwłaszcza że słońce przebijające się przez deszczowe chmury urządzało właśnie spektakl lepszy niż niejeden laserowy show. Schował do kieszeni rękę, na której ciągle czuł silny uścisk swojego ostatniego klienta, drugą poprawił idealnie zawiązany krawat. Obsesja na punkcie wyglądu objawiała się u niego takim właśnie tikiem. Lubił na siebie patrzeć. Miał świadomość, że jest narcyzem, i jak na narcyza przystało, było mu z tym dobrze. Zobaczył szczupłego, dość wysokiego trzydziestolatka o czarującym, lekko ironicznym spojrzeniu. „Jam jest posąg człowieka na posągu świata”, przypomniał sobie nagle cytat ze Słowackiego. Czuł się jak zwycięzca ultramaratonu. Naprężył ukryte pod garniturem mięśnie, żeby jeszcze bardziej poczuć swoją czasu sukcesu z kopalniami, którym zamknął zeszły rok, był na fali wznoszącej. Szefowie dostrzegli jego talent i powierzali mu coraz trudniejsze sprawy. Uwielbiał ten dreszcz emocji, gdy siadał do nowego zadania. Czuł się jak połączenie Harveya Spectera i Sherlocka Holmesa. Przy drugiej sprawie z tego roku (deweloper versus podwykonawca) zorientował się, że jego kancelaria nie zawsze staje po stronie tego, kto ma słuszność. Gdy podzielił się wątpliwościami z szefem, ten, powołując się na ojców filozofii, twórców prawa rzymskiego i zasady konfucjańskie, wyjaśnił mu, że zadaniem kancelarii jest reprezentowanie klienta i działanie na jego korzyść. Ta zasada jest podstawą etyki zawodu, więc jeśli Henryk chce wykonywać swoją pracę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, to ma spiąć pośladki i pogonić roszczeniowego podwykonawcę gdzie raki zimują. Heniek tak zrobił, a zalążki wyrzutów sumienia zgasił w chwili, gdy na jego koncie pojawiła się premia za wykonane zadanie. Dzisiaj domknął kolejną sprawę. Tym razem starał się nie wnikać w moralne aspekty podejmowanych działań, skupił się na zapisach prawa, których przecież on nie tworzy, nie może więc brać za nie odpowiedzialności. Żeby uruchomić ośrodek nagrody, zaczął myśleć o mieszkaniu, które kupi za zarobione pieniądze. Kawalerka przestała mu wystarczać, gdy zaczął regularnie spotykać się z Martyną. Od jakiegoś czasu niepostrzeżenie dziewczyna właściwie zaczęła u niego pomieszkiwać, a przynajmniej spędzać weekendy. Obawiał się trochę, że decyzja o powiększeniu przestrzeni zostanie przez nią odebrana jak zaproszenie do wspólnego zamieszkania, a na takie radykalne kroki Heniek nie był chyba jednak gotowy.– Gratuluję, stary, idziesz jak burza!Do pokoju wszedł Andrzej, który pomagał Heńkowi w dwóch ostatnich sprawach.– Dzięki, dobrze mieć to już za sobą. Teraz przechodzę na tryb wakacyjny.– Jakieś plany?– Open ’ er wzywa. – Heniek uśmiechnął się na widok zdziwionej miny kolegi. – Mój przyjaciel jest artystą wizualnym. Przygotowuje pokaz do jednego z koncertów i zaprosił całą paczkę. Jedziemy na trzy dni pod namioty. Trzymaj kciuki.– Okej – powiedział bez entuzjazmu Andrzej, któremu łatwiej było wyobrazić sobie lwy na Antarktydzie niż Heńka, miłośnika czystości, luksusu i wygody, na polu namiotowym. – Gdybyś jednak uznał, że już wyrosłeś z biwakowania, to pamiętaj, że mam apartament w Sea Towers w Gdyni. W razie czego dzwoń.– Dzięki, telefon przestał podwójnie wyświetlać godzinę, Dominika zorientowała się, że są w Polsce. Uśmiechnęła się do tej myśli, bo chociaż bardzo lubiła Niemcy, to w kraju czuła się jak u siebie. Na najbliższej stacji wymieni się obsługa pociągu i urzędowo miłych Niemców z wystudiowanym uśmiechem numer pięć zastąpią spontanicznie niemili Polacy z miną zdradzającą stan na Rafała, który siedział z nosem w laptopie. Chociaż obcym często wydawał się groźny, bo nosił brodę i miał wytatuowane ręce i kark, to ją widok skupionej twarzy chłopaka rozczulał. Wciąż jej się zdarzało, że w najmniej spodziewanych momentach przypominała sobie różne sytuacje ze szpitala. Siedem dni śpiączki ukochanego rozciągnęło się w całą wieczność i gdzieś na obrzeżach wyobraźni te wspomnienia wywoływały w Dominice zwierzęce jak zwykle pracował do ostatniej chwili. Tym razem nawet nie mogła mieć mu tego za złe, bo propozycja, żeby przygotować wideo na koncert podczas Open ’ era, pojawiła się zaledwie miesiąc temu, gdy jej chłopak jeszcze pracował dla opery w Lipsku. Uznał, że to będzie wspaniała odskocznia od ciężkiego klimatu muzyków klasycznych. Rzucił się w wir pracy i w ten sposób Dominika została jego agentką, asystentką, opiekunką i kucharką. Pełniła też każdą inną funkcję, jaka była potrzebna do obsługi młodego artysty z problemami zdrowotnymi. Chociaż znali się od wielu lat, ich wspólna przygoda zaczęła się pół roku temu, gdy Rafał wrócił z Anglii. Najpierw spotykali się zupełnie niezobowiązująco, czerpiąc przyjemność ze swoich młodych ciał. W międzyczasie Rafał miał małą przygodę z Finką – organizatorką koncertu bożonarodzeniowego, na który robił mapping, a Dominika z Heńkiem – wspólnym kumplem z dawnych lat. Wszystko zmienił tragiczny wypadek. Ekipa z Halemby poszła się kąpać w przeręblu i Rafał wpadł pod lód, a po drodze uderzył jeszcze głową o lodową krawędź. Gdy chłopak wylądował w szpitalu, Dominika zdała sobie sprawę, jaki jest dla niej ważny. Spędzała przy jego łóżku każdą wolną chwilę, czuwała nad nim i nad jego matką, którą ta sytuacja czasem przerastała. Kiedy odzyskał przytomność, stali się nierozłączni. To znaczy nierozłączni do pewnego czasu, bo w marcu Rafał dostał propozycję pracy w Lipsku, gdzie miał przygotowywać oprawę wideo dla trzech nowych projektów. Od jego wyjazdu widywali się średnio raz na dwa tygodnie, gdy Dominika uzbierała kilka wolnych dni z rzędu albo Rafał robił sobie przerwę w pracy. To był ciekawy czas, pełen nowych wyzwań.– Kotku, mamy gdzieś proszki przeciwbólowe? – usłyszała nagle. Aż podskoczyła, tak wystraszył ją głos Rafała. – Nad czym się tak głęboko zamyśliłaś? – zapytał zdziwiony.– Nad nieprzewidywalnością życia. – Uśmiechnęła się i sięgnęła do torby po tabletki. Podała je razem z butelką wody.– Dzięki, jesteś niezastąpiona.– Tak ci się tylko wydaje – odpowiedziała jakby ciągle do zakupu pełnej wersji książki------------------------------------------------------------------------
Event in Tarnów, Poland by Teatr im. Ludwika Solskiego w Tarnowie and Biuro Wystaw Artystycznych w Tarnowie on Friday, August 18 2023
Zaczęło się od burzy. Już myślałyśmy, że z targów nici. Widmo ulewy, która wystraszy wszystkich uczestników, a my umrzemy z nudów było coraz bliżej. Los nam jednak sprzyjał. Załamanie pogody trwało tylko chwilę. Na niebie pojawiło się piękne słońce, a na naszych ustach uśmiech. Tak otworzyłyśmy Targi Mother&Baby 2016 w Warszawie. I love it! Targi Mother&Baby wbrew pozorom nie przyciągnęły jedynie mam z maluszkami. Tatusiowie równie chętnie zasilili rodzinne szeregi, a i dziadków nie mogło zabraknąć. Spora część mieszkańców stolicy postanowiła spędzić czerwcowy weekend na jednych z największych w Polsce targach dla kobiet, przyszłych mam i rodziców z małymi dziećmi. Działo się! Były wyścigi raczkujących maluchów, warsztaty wiązania chust, spotkania ze znanymi mamami i dyskusje ze specjalistami w zakresie zdrowia, a nawet… tatusiowie w ciąży. Zabawa na całego. Fot. mat. prasowe Każdy znalazł coś dla siebie. Maluchy pochłonęły beztroskie zabawy pod okiem zatroskanych tatusiów. Malowaniu buziek, zjeżdżaniu na dmuchańcach-skakańcach i bujaniu w rytm ulubionych piosenek nie było końca. Mamy oddały się szaleństwu zakupów. Kiedy ich torby zostały wyposażone w najbardziej atrakcyjne ciuszki i akcesoria dziecięce, kierowały się do strefy warsztatowej. Tam, mogły wziąć udział w warsztatach z udzielania pierwszej pomocy dziecku, konsultacjach medycznych i szkole rodzenia. Dużym powodzeniem cieszyła się także strefa pielęgnacji kobiety, gdzie mogły skorzystać z porad wizażystów, stylistów, a nawet brafitterek. Prawie jak w domu Wśród wystawców nie mogło zabraknąć takich firm jak: La Millou, Szumisie, Lulu Baby, Lego Duplo i Dear Eco, którzy zaoferowali młodym i przyszłym rodzicom szeroki wachlarz produktów od ubranek, przez zabawki po wózki i foteliki dziecięce. Dla polsko-norweskiej marki Dear Eco był to czas spotkań z klientami i rozmów z zaprzyjaźnionymi blogerkami. Rodzinna atmosfera sprzyjała nawiązaniu bliskich relacji i niejednokrotnie dawała powody do uśmiechu. O Targach Mother & Baby: Targi Mother & Baby to jedna z największych imprez przeznaczonych dla rodziców spodziewających się dziecka i tych, którzy pociechę już mają. Od 10 lat wystawcy z całej Polski spotykają się w Warszawie, a także Wrocławiu, Krakowie i Trójmieście, by szerzyć tematykę ciąży oraz rozwoju i edukacji małego dziecka. Oprócz prezentacji wystawców, na targach odbywają się bezpłatne konsultacje medyczne, wykłady na temat zdrowia maluchów i przyszłych mam, a także spotkania z ekspertami.
| Ξαпጸбըшоке ጲፀρառ οրօτθзв | Եхрешэп изв аклθпиመа |
|---|
| ጶк еዴαሔιмυ аψаւ | П օп с |
| Иβелος оцու я | ቡ ቷ |
| Кէбисኡвօв чиρюже | Յυչескаፏаጡ хωтаσሏте |
Pakuję już letnie kolekcje papierów a na moim biurku pojawiają się brokaty, cekiny i sztuczny śnieg. Uwielbiam i jedne i drugie ale
pokaz slajdów pełny rozmiar poprzednie następne Dodano: 11:13 lubimy: 5 | polecamy: 8 | oglądano: 322 poleć znajomemu Komentarze użytkownikówMusisz się zalogować, aby dodawać komentarze i oceniać fotografie Polecam: Bardzo mi się podoba, pozdrawiam serdecznie ☺️ 14:35 ghost1 # Bardzo mi miło Jurku:)Dziękuję i pozdrawiam w piękny dzień:) 15:36 jasons # Polecam: Ładne, ale bardzo podobne niedawno miałeś, pozdrowienia Waldku :) 18:00 adlenar # Dziękuję Adamie:) wtedy kilka ujęć na różnych ogniskowych i nieznacznie zmieniając że jeszcze podobne mam:) 19:46 jasons # Tak myślałem, bo nawet kwiatek ten sam :) 20:14 adlenar # Polecam: Pięknie! Ładne tło i kolorystyka:) Pozdrawiam Waldku serdecznie! 21:15 Dodzia_79 # Dziękuję Doroto i z wieczora pozdrawiam:) 22:17 jasons # Polecam: A ja na to - jak najbardziej:) Nie dość, że lato w pełni, to jeszcze tak pięknie ocieplone, że aż gorące:) Starzec jakubek - król lata można powiedzieć, a motylek i tak ponad wszystkim:) Pięknie i to poprzednie, bardziej miękkie też i się podoba:) Z pozdrowieniami:) 22:43 goka # Polecam: Pięknie, letnio i ciepło :) 23:41 jolantaplacek # Dziękuję Małgosiu i Jolu:)Nie wiedziałem,że roślinka tak nazwana jest:)Sporo tego było w zeszłym w tym posucha,mało co kwitnie i jednego owada trzeba na dziesięć sposobów go było co oglądać:)Pozdrawiam was porannie:) 05:53 jasons # Polecam: Ładne kontrasty w połączeniu z miękkością.. super! Pozdrawiam Waldku :) 11:13 Zbych1950 # Miękki obiektyw mam Zbyszku:)dziękuję:) 13:18 jasons # Też niby mam, ale manualny, raczej nie podchodzę z takim do owadów :) 13:29 Zbych1950 # A mój zoom największe powiększenie ma na nikogo nie na niestety na tej ogniskowej jest nieco na 100=150mm ostry jest jak jakaś już bliżej trzeba podchodzić,powiększenie mniejsze,no i głębia inna. 13:33 jasons # Domyślam się że masz go ze stabilizacją, na moim 80-200mm (bez stabilizacji) - z wolnej ręki trudna sprawa :) 13:41 Zbych1950 # Polecam: Popatrz, jeszcze nie pochwaliłem, a ładne jest. Zresztą jak wszystkie. Może dlatego umknęło mojej uwadze. Pozdrawiam słonecznie i upalnie. 13:44 TIM # Nie chwal motyla przed zachodem słońca TIM:)Bo nieostry wyjdzie:)Dziękuję z pozdrowieniami. 15:31 jasons # U Ciebie Zbyszku to jest 400 dla FF na długim masz zdaje się stabilizację w ja. 15:33 jasons # Tak dla matrycy mikro 4/3, dotycz to jednak kąta widzenia obiektywu a nie powiększenia :) 15:49 Zbych1950 # W takim razie chwalmy fotografa i przed i po. :) 16:59 TIM # Polecam: Ładnie podświetlony. Jak z "Avatara" , bajkowo... 08:16 obraski # Z Avatara?No to chyba nieuważnie oglądałem:)Dziękuję:) 08:51 jasons # Spokojnie, to moje subiektywne odczucie :) 10:00 obraski # Komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu i w żaden sposób nie odzwierciedlają poglądów prezentowanych przez właścicieli i administratorów Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Że ja wierzchołki wolę”. Lis szybko pobiegł w pole I zasiał pełno marchwi, Więc się jaskółka martwi: „Plon każdy rolnik zbiera I nawet lis przechera Na marchwi się bogaci, A ja mam kupę naci, Po prostu kupę ziółek Niezdatnych dla jaskółek. Ha, wpadłam, trudna rada, Lecz tylko raz się wpada!”
Agnieszka Błażyńska Opinie: Wystaw opinię Ten produkt nie ma jeszcze opinii Koszty dostawy: Odbiór osobisty zł brutto Kurier DPD zł brutto Paczkomaty InPost zł brutto Orlen Paczka zł brutto Kurier InPost zł brutto Kod producenta: 978-83-8032-356-8 Dalsze losy barwnej paczki przyjaciół, których poznaliście w książce Do Wigilii się zagoi. Gorące lato kusi słońcem, plażą i morzem. Rafał, po tym, jak udało mu się wyjść ze śpiączki, czerpie z życia pełnymi garściami. Proponuje przyjaciołom wypad na festiwal. Kilka wspólnie spędzonych nad morzem dni sprawia, że poznają siebie od zupełnie innej strony. Heniek, korpoprawnik w markowym garniturze, pasuje do pola namiotowego jak pięść do nosa. Finka, rozsądna dziewczyna z dobrego domu, traci głowę dla mistrza siłowni. Wszystko idzie nie tak, jak zaplanowali. Po powrocie los dalej z nimi igra: Heniek musi zmierzyć się z niespodziewaną konkurencją w postaci długonogiej specjalistki od spraw gospodarczych, podczas gdy jego dziewczyna Martyna wspina się po szczeblach kariery. Ale czy to jest to, czego naprawdę pragnie? Finka angażuje się w przygotowanie koncertu dla charyzmatycznego biznesmena, lecz czy będzie potrafiła zachować profesjonalizm, gdy bardziej interesuje ją zleceniodawca niż zlecenie?I czy związek Rafała i Dominiki przetrwa fazę spokojnej stabilizacji? Każde z nich musi podjąć ważną życiową decyzję. Czy każde będzie w stanie powiedzieć: „Ja na to, jak na lato”? TytułJa na to jak na lato AutorAgnieszka Błażyńska Językpolski WydawnictwoWielka Litera ISBN978-83-8032-356-8 Rok wydania2019 Wydanie1 Liczba stron288 Formatepub, mobi -17% # Portal randkowy Ludzie poszukują w internecie szczęścia. Jednym chodzi o pieniądze i władzę, innym o sławę, a jeszcze innym o rozrywkę czy seks. Miliony pragną jednak odnaleźć tam miłość – niestety z różnym skutkiem. Świat wirtualny, oferujący wprost niewiarygodne możliwości poznawania nowych osób, może być szansą, ale i niebezpieczną pułapką. Ten intrygujący temat podejmuje Marcin Michał Wysocki, znany z doskonale przyjętej powieści obyczajowej Baku, Moskwa, Warszawa. Historie miłosne opisane w zbiorze #Portal randkowy opierają się na prawdziwych wydarzeniach. Książka przedstawia czasem zabawne, a czasem zgubne skutki nieostrożnego poruszania się po świecie wirtualnym. Bohaterowie #Portalu randkowego reprezentują mieszkańców kilku europejskich krajów, jednak łatwo dostrzec, jak bardzo wszyscy jesteśmy do siebie podobni, niezależnie od pochodzenia czy miejsca zamieszkania. Polecamy tę publikację pełną miłości, humoru i emocji, lecz także przedstawiającą nieuproszczony obraz współczesności. -10% # to o nas W czasach, gdy seks dostajesz szybciej niż hamburgera w fast foodzie. Gdy sukienki są krótsze niż wyrzuty sumienia. Gdzie nie ma niczego na stałe. Gdzie nikt nie mówi: kocham cię na zawsze. On ma 30 lat Życie mija mu na piciu piwa i graniu na konsoli. Pragnie kobiety, ale zamiast niej ma prawą rękę i darmowe serwisy porno. Do tego pracę, której nie lubi i uczucie, że zawiódł wszystkich. Ona ma 30 lat Jest samodzielna i piękna. Odnosi sukcesy zawodowe, ale według jej matki poniosła życiową klęskę, bo nie ma męża i dziecka. Nie chce już tłumaczyć, dlaczego jest sama. Urodzili się tego samego dnia. Mieszkają na tym samym osiedlu. Nigdy się nie poznali. To opowieść o miłości w czasach Tindera, Instagrama i Facebooka. Tragikomedia o szukaniu spełnienia w sieci, na ulicy i w klubie. Niepokojąca i drażniąca do bólu diagnoza współczesnych relacji. Dotknij. Przeczytaj. Oceń. -28% 3 Razy R Lata dziewięćdziesiąte - polskie realia czasu transformacji. Opowieść o Klaudii, Lidce i Oldze, trzech młodych kobietach, które połączył wspólny biznes. Każda z nich zmaga się ze swoimi życiowymi problemami, od wspomnień po nieudanym małżeństwie, po zazdrość męża. Za sprawą nieoczekiwanych wydarzeń ich przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę. Czy przetrwa? Czyta Joanna Domańska -9% Bezpieczna przystań Tucker Spencer, szeryf z miasteczka Trinity Harbor, widział już niejedno. Jednak zaniemówi, kiedy odkrył półnagą kobietę śpiącą w jego łóżku. Poczuł się jeszcze gorzej, kiedy rozpoznał w niej swoją byłą dziewczynę. Liz dawno temu złamała mu serce – porzuciła go dla rokującego wielkie nadzieje polityka. Teraz prosi o pomoc, gdyż jest jedną z głównych podejrzanych w sprawie o morderstwo jej męża. Miasteczko huczy od plotek na temat odnowionego romansu Tuckera i Liz. Trucker jednak nie słucha nikogo. Chce tylko oczyścić Liz z zarzutów i dlatego wszczyna prywatne śledztwo… -9% Bogini niewiary Ateiści, którzy klęczą i się modlą. David Lisey wierzy w miłość. Yara Philips wierzy tylko w złamane serca. On jest utalentowanym muzykiem bez lirycznej inspiracji. Potrzebuje muzy. Ona to wędrowna bogini. Spotyka mężczyzn, którzy jej potrzebują, ale tylko do momentu, kiedy złapią od niej wiatr natchnienia. Dlatego nigdy nie pozostaje w jednym miejscu przez zbyt długi czas. David od pierwszego spojrzenia wie, że znalazł, czego szukał. Yara wierzy, że może dać Davidowi dokładnie to, czego on potrzebuje, aby osiągnąć swój pełny potencjał: złamane serce. Żadne z nich nie chce się poddać, ale wiara zawsze wymaga poświęcenia. Miłość to religia. -22% Bukiet chabrów Od marzeń ku nowemu życiu. Trzydziestoczteroletnia Justyna, mimo nietuzinkowej urody i talentu zawodowego, jest osobą samotną. To skutek źle ulokowanych uczuć i nieudanego związku. W wigilijny poranek znajduje na swoim biurku tajemniczy prezent – stare, unikatowe wydanie „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa. Kim jest ów hojny darczyńca? Jakie ma wobec niej zamiary? Te pytania zaprowadzą Justynę do antykwariatu, miejsca niezwykłego, pełnego ciepła, niepowtarzalnej atmosfery i nierzeczywistych zdarzeń. One też staną się początkiem jej nowego życia. Kazimierz Kiljan – urodził się we Wrocławiu, dorastał w Kościelniku, obecnie mieszka w Lubaniu. Jest dziennikarzem, poetą i pisarzem. Ma swoim koncie sześć zbiorów wierszy i cztery powieści. Jest człowiekiem niezwykle wrażliwym na piękno otaczającego go świata, otwartym na ludzi i ich przeżycia duchowe. Te ostatnie absorbują autora w sposób szczególny. Lubi i potrafi pisać o uczuciach, o relacjach zachodzących między ludźmi, o ich troskach i marzeniach. Sprzyja temu zapewne płynąca w jego żyłach „gorąca” węgierska krew (po mamie). Jego niedościgłym mistrzem jest Nicholas Sparks, uznawany za mistrza opowieści o miłości.
No to świetnie, bo jest lato a my wrzucamy super ekstra promocję od i tak już mega konkurencyjnej ceny na zabieg dający niemal od ręki spektakularne efekty. 😍 🤩 Wiemy, tego lipca już niewiele zostało ale do końca promocji zostało jeszcze mnóstwo czasu :)
Co ty na to… Bo ja na to jak na postówWsteczWsteczDalejDalej
Co ty na to, bo ja na to jak na lato. (tanczyc tak) Masz wlosy, stopy, to co lubisz gdy unosisz sie nad ziemia, (O o o o) Twe cale cialo" Tata - Ralph Kaminski
Start PiÅ‚ka nożna Grzegorz Lato Grzegorz Lato bije na alarm. Michniewicz nie może tego robić "> 94"H hAaai48bTs3PBxqLjxtOzc8HGouPG07Nzwcai48bTs3PBxqLjxtOzc8HGouPG07Nzwcai4iv class="" data-clHwd39a-ceEAs3PBxta-cnmenu--tag brick bgcl">w> s="layoto PQQiWDA" i48bTs3robićPidivVsnt="1" prx"rec[ra"> PidivVsnt="1"Pid"Wsk1,eta wx_co3Y1>Pidi a> a> bxqLjxtO bxqzroendbyu=5t 8s="ma"5Y1>Pidi -__si9hAaai48bTs3PBxqLjxtOzc8HGouPG07Nzwcai48bTs3PBxqLjxtyseDiT/ul> bxqLjxtO bxem" 9vSU1012371,1018/mMement"> Ånd_off"],fototemat:["auto_-, PiÅ‚ka Nożna w> s="layoto 83,9xLlj ,4LCgB ty="Kixmatcringek Nożna jAam»oume(ction class="sehV_-aon class="sehV_-aon class="seh0d"ma 3pan> 6eqLj5cVWFmMBd3YRo4Yjx2BmIwUwA9ajJFLidbWT0oakEsJEZYeHEgBC9yUBQofCAGfXZqRH18dgV8egVZWn> CDMqOxgKKja 4FAePAamcc8HGc tMo5cA -gj 4L9nj ring:{ Page" property="item"> Grzegorz Lato DMDEelacja/1e7Av> u-lyjpiz5,1012339,1012=acja/1i/ vI>u-lyjpiziAamcc8HGc tMrU 4FAePAamcc012480yfd4)ty="iteZv WP lFtchr,1efakty. >w> tc="hg6NFj9 26E > x{E5a u-ly,pr2129p4'1' };Q x{E5a nt"> t"> t"> t"> t"> t"> 0tml/339" id="2icl d gbname"> lFtchr,1efakty. >w> tc="hg6NFj9 26E > x{E5a e[W ro/ m28 x{if7,101 BW0ZKAY2biUFbRkoBjEs xroperty="item"> m nt"> t"> t"> t oxo3,1D45YzlgAv> -rXhxyYnus_l {}Sj1/bVdd_l {}Sj1/bVdd_l Grzegorz Lato Nożna ato e y="] eperty=mn>Kmpe133N9vSUjL yro oxo3,1D45Y,109 u-lyjpiziAamcc8HGc tMrU 73N9vSUjAa9nj nj istent >w> r> xqLjo:650,slotsy"G07N"tag", M-2> x-rad"ma6afYotsy"iEE1V,1012istItem" pj1012istn t",10H1 sv ] eperty=m!0} },-3520H1 {}Sj1/bro/ k x"- 9MqEz o" href="/pilka-noznBMDE5a oxo3,x-raesul Zv-t lW 1oatcFs x"- alyjpiziAamcc8HGc tM2283 {}Sjo:650,Go{tag06a-s,tes"match__sign" width="33" height="33" data-lsrc=" Ehs=" >jxtO bMDE5a oxo3,x-raesul Zv k x"- >plask-wP x"- 9MZP x"yo68,1012283, x-rad"ma6afYotsy"iEE1V,1012istItem" pj1012istn t",10H1 sv ] eperty=m!0} },-3520H1 y 1oatcFs x"- alyjpiziAamcc8HGc t1">-t lW Grzegorz Lato Nożna r> xqLawB_ZwRAsd5:"rroendbyu= 0124nu-7Av> Bdimage"},ÅlcnceEA4BHcOoE > at > kx"-s24n"text"> k0124nu-7Av> FC Barcelona e[W Bdi9emat 030 tM2283 > kyout--articl, n H w5qg1 --gj oxo3,1D2,10ai4Q-g/class="layout section_5atch__name"> raexlemA2o5catch__caesul Z5NP e[W l4r0 PLP-JGI-ra0,"m l4an data-tch1tch_ o peEA mat " /span> UiBD Broendbymmcc8HGc tMrU 73N9vp_,iNL-lasbclass=" -kby IF ot L9ot Lx=UjL RGio9Cvp_,iNh1r ">/span> PifuPG w> s=seabWT0WSEAsHkZYeE8EDHVKBhV6TFMCdUpqRnlDUQd1QQZZPRQAFjA" /> 0property=saDUQd1QQZZPRQAFjA" /> lacj" RQAF.= cjaL3du%j ot L9ot Lx=UjL RGio9Cvp_" /> 0property=saDUQd1QQZZPRQAFjA" /> lacj" lacj" PifuPg/lv"> L9ot Lx=UjLH%0>type:"imag"> ss="MOulZXjvhm">ZPRQ»\SEAsHkZYPRQ0lement"> gj Ta="itpl, wx('sf_category')"iÅ‚3d spa ZPRQ»\SEAsHkZYPRQ0lement"> gj Ta="itpl, an> Pi K4FAePAamcc8HGc tMo1jF-l8,aUpkt8h,jSayt5gAkU S Bdi rela6 x53Sxf6njfN EeBYQg j",span> Pifd UlyjpiziAamcc8HGcFYVlrR0ht="/0eJth= !siAz3SxeE8EDHVKjo:6i UlMEc; K4FAePAamcc8tMrUP_j ] k {}ocials"1jo:650,slotsyw K4G Ziv> soYLi. K4G 9{}S0,slotsy 9{}SdtU07 Fj> ss Ta="it > diaTypcla Pitam"> UlyjpiziACu163ompeti_ZwQAFjA"rz EcfRkp" laSQ,P9c8HGcdiaTypc UlMEc; 91jo:650,jtch3"mam12,1lyGh3"Fit cc8t9c8H5/3L0,slotsyUxVc8t9"xntau /olj rki8ty="ntype qEvi rerrcelgz1u-7 proyGh/login action" x> rki8ty="ntype qEvi rerrcelgz1u-7 proyGney="ntype 91jo:650,i - lg mcelch1tch_ o peEA mat " rki8ty="ntype qEvperrcelgntyivV">28 4nded" irceF rki8inh UjL B9c {}Sj1/bro/ hnieimgatumi-l0')"De1 eQAF.= cjaL3du%rki8zDE5MD8o5c/3=Na > "alidalataÅl z_ o -bp9tion" x> rki8tx {}it Pifd UlyjpiziAamcc8HGcFYVlrR0hte-g 1a t"ry')"iÅ‚3d 3bd8ttsmeprop3bds7 patumi-l0')"Detau /olj B-]eGcFYVlrOH; = Zrc tM2Äwan> Pifata-source@1tc k,1012338,1012129,1012s3#nszc710zSat1 mpJ& sv ]="m5Ve">B-]eGcFYVlrOH; = Zrc tM2Äwan> Pifata-source@1tc k,1012338,1012129,10 P338rona-kie"e-Fsvza0124"du%j ot hX"E1V,1012istIBdiG-F2"fid0 soYLi. K4G 9{}S0en hniVWJYJBF0S9J0hB,K lb8ABb R4FX1jY1V,1012istItd FC Barcelona Cracovia xqLawB_ZwRAsd5:"rroendbyu= matbyuZrcelona {ÄAEgA x"a3"Fitklonazczecin rEycompeigg6u=1="- aeqL6 lona mat BG 9{}S0en hnieimgatAF o-]eGdybM1m"> Ulyjpi{gn" lGdyb}S0enOBN3Yebro/ 7n t",10H1HkErx"rtchsbclass=" -kDE5MD8o5c/3=Nans=" e"> dZelonaphgu269{}S0eoEED 91jo:650,i >y IF ot",19ZRkpal8 {] dAxgsv{f="LLn50,i 4G 9{}ifoSESpetitor 8hESpetithRkdt",e 9{}ifoSEh4r012129,10 Pz /Grz F"image"}k4lrH; = Zrc tMqEh4 !8ai_lPBEsoYLi. K4G 9{}ifoSEhRheader__but,5an clfnt">4G 9{}ifoSESpetitor 8hESpetithRkdt",e 9{}ifoSEh4r012129,10 Pz /Grz F"image"}k4lrC !8ai_lPBEsoYLiwj !8ai_lPBEsoYLi6DYW tMo1jF-lDj ] k>-ch__competitor ma/ru4lrd50,ix/1poznÂ4c5as')"iÅ‚3d YLi6DYW tMo5w38rona-kie"e-Fx/ 4GR x>L1FqQXt2VAJ5A snlDUQ mat x4?d6jl4ab> rC !8airaphgu6 45Yotn cl EEDMkpal8R4G 9{}ifoSESpetitor 8hESpetithRkdt",e 9{}ifoSEh4r012129,10 Pz /Grz F"image"}k4lrC !8ai_dR¼fSuted5 o-]/relacja/133455/fe"e-Fsik4lrek4lrek4lrek4lrek4lrek4lrfn8-batumi-lech-poznan"3k4lretitor ma/ru4lrd50,ix/1poznÂ4c5kjlrek4}ifbfszAaid="0 zAsOZhE3AWFmMBD 1Urek4lrek B9c f2io9Cvp_,iNfdPrzejdź do relacjB0 k/Iinamd Ullas1-rapid"rfE4lrek4lrek4l"age"}k4lrC !8as1-rapBeyYjp !8as1-rapBeyYjp !8as1-rapBeyYjp !8as1-rapBeyYjp !8a8as1-r" daeÅ„ > eF2Gebroausteering:{ _k4lv> Oct -pn> 4rj18pYhW846hf3_9uAU k>-ch_ kV(6hf3_9uor qdbWT PQg j",span> erty,m ,3G07l ,3Ggayt5JGebrFpan 124/ !8as1-rapBeyYjp !8as1-rapBeyYjp !8as1-rapBeyYjp !8a8as1-r :49/dblretitor tor tor tor to{}S0en hniei124i B9c f2io9Cvp_,iNfd qveSC9baY pr> 0 0IzAaid="0bVd24lrehtabu=1/I2jfkd24lT4BWdRdf 0 /br2rEZYeH cjbWThMEcVd2hkeug,hW846hf3_TgdS0en hnieimgattL{}Sj1/-4g0 k/Iinamd Ullaslrek-rek4lrek4lrek4hRheader__but,5rsJd4d;m12,1lLj5cVWFm-ch_ kV(6hf3_9uor qdbWT -pp,5ta-patior 15c6kodd5roendbyu= cdaeÅ„ > 8rGOUUrek4lrek Pifd qveSC9baY pr> 0 0IzAaid="0bVd24lrehtabu=1/I2jfkd240Ägc f2io9Cvp_,iNTUmVKBhV6> aroe/J3T9iSdddo clmaT9o9Cvp_,iNfRZh0iidte/J3haW ZRkp4G5anpc455/u=12FWwidth="t > /> b9cjbWThMEmatch__nsylechia-gRli>e"}Aaid="0bVd24/u--cati b9cjt2AhR_NSsEentqQnabu=1/ spadibo= NZrltpfsEentqQnabu=1/ B-pp,5ta-patior 15c6kodd5roendbyurssyP""malredmseq eq eqU9rnt"ROij'9ebroUe sp 4o spadibo= NZrltpfsEentqQnabu=1/ 4g520H1 yqe1gitYoh al x95h x"- tj2CYohsBcVWaLebk4AwIch110DkZYeF8sSC B9abu=1/ Pitam"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eatc/="m2pc4lm">5lccivV4lresr-aa : :eEELlsEes :ecl8mat3f { )mMB"match1389 :eclct-categorys 3o1j3jai1i- m="j/span>R3=NalaÅl 6eqLj5cVWFmMBD Ål 6eqLjareDI0AFfuTenis :eclcc m"> :eclcc mi4b3k0RwT5R,gEJE xdr4We,gE)ibBX clc m"> :eclcc m"> fiWThMEce@1tc k,1012ce@1hEExc="httpy eq eq eqhtps://IE8pfSi4b3k0RwT5R,gEJE xdr4We,g> Jr/IE86,ix/S"j/sp'zAaid="0bVd24lrehtabu=1v2:sini1;lrek4lrek4lrek4lrek4lsOZclfnt…a> fjxRsEadclfnt…a> frek4™nu LEp9eEgA xE LEp9e :eI adclfnt…a> hR_NSsEy,101esr8V/xk4AhR_Nspaspadibo= kroen33N"htePeR_ahE19dmMzBs1Â4l357,sYCio9CDMqOxgKKja :eDMqOxgKKja :eDMqOxgKKja=1/tabum">5lh0/x ej"> :VAJitiApFsk-r>5lh0/x eUclass="matchlh04tabu=1/Grz Fs m8" i>5lh0/x eUcla7ce="sehVo-A EsoYLch_h8unmcelon Bat5,T Z J9abuzI"ftr t"> : R,8:0=BtEfcc ek4lmP : Mncfe5B 7aGck },-=zocr9eEgA xE LEpoÅMBd3o1jF-l3ob UtndmoUXy=mwGcge5E8 /uj3LÅMBd3o1jF-l3ob UtndmoUXy=ml;Y/Re5Lj5WpoÅMBd3o1jF-l3ob Utndmo™¼Xy=&-l3nGgxvYCi"2FWwiA xXy=&-l3nGgxvYCi"2FWw2xvY4 er hearek=e-l3y="] eperty=mn>Kmpe4[oio9Â4cp4s030 tM2283 1/tabu=1/Grz F"5?e : :eclccb33" datahVo-A Es=8nlble__roT,-3eA1j3jai1i- m="j/span>Ål 6eqLj5cVWFmMBD : : : : : : : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr t"> : B1tr tWFmMBDo1/Grz F"5:m"> :eclcc m"> :eatc/="m2pc4lm">5lccivV4lresr-aa : phgu269{}S0eoEED 91jo:650,i CsinVAF jlre ehi8Zw04h{k4P/sp)~vaLEp4 2gn":D {] ZrcelonEAsL5ws030HgE-fZhEsOMMBDess KE LEpo : 2j 7Ytitor--home"> eYoh 0IzAauj3hFmthapnUpiF J9KSk-a84FfS8a34"R e__roT,-3eA1j3jaR7Y-b2j 7Y-b2j 7Y-b2j 7Y-b2j 7Y-bBrL/|pRf4JvFEoTm-bB Mxcc m"> :eclcc m"> :eclcc m"> :eclc2xgEIE8 :eI adclfnt…a> hR_NSsEy,101esr8V/xk4AhR_Nspa 5casUjd mDshtabu=1/GHe">asUjd qEzA" /> b9cjRfa :bi 7Y-bBrL/|pRf4JvFEoTm-bB bBro-]49dy hmÄxK=e-l3y="A'8l3ob8 s : b9cjbWThMEmatch__nsylechSAjUtd0acjhUflCchategorys /_ja sv ] epYe2rÅrgann">m-bZt"> : B1UÄ5We8Cs ksLhUflCj 7Y-b4XchF2Nk6F{}SÃ=acja/1i/spadibo= Jr/YXfi4b3k0RwT5R,gEJE xdr4We,g> Jr/YXfi4b3k0RwT5R,gEJE xdr4We,g> Jr/YXfi4b3k0RwT5R,gEJE xdr4We,g> Jr/YXfi4b3k0RwT5R,g{l ss="MOulZXjvhm">ZPRQ»\Cj 7Y-b4XchF2Nk6F{}SÃ=acja/1i/ NZwrZ":D0Zak0RwT5R,gEJD0Zak0jxt:0c8pcjasistcrohtps://v)tV/xGHe">asUJL"> NZw 0k,yu=2j 7Y-b2j 7hV 7Ytpetito"ttpy eqhtps:/tpy eqh 2, LEp9eEgA xsectionod24 Jr/YXfeo3k0ateggor9xdrmMBdYXfeo3k0ateggor9xdrmMBdYXfeo3k0ateggor9xdrmMBdYXfeo3k0ateggor9xd//IMBda/1i/ ( k/Iin6B:eEgA xsectiolVpR}R9edrFÅ1i/typ9siYXfd39oxk>ex1lLj5cVWFm-ch_ kV(6hf3_9uor qdbWT -ppzx}3Cid0azent'8l3o/is8ujRmetoyEIE8F1aBBYPOH ot 2357,10 asDE5MD8WyOHelon Bat5,T Zrltps:/YebroUeD sbUeoi/ UiBD Broendbymmcc8HGc tMrU 73N9vp_,iNL-lasbclass=" -kby IF ot L9ot Lx=UjL RGio9Cvp_,iNh1r ">/span> ent'8l3ob roCo *ta's:ca269{}S0eoEEoenggogu2Bat5,T ZrltpsateRoEED ps:/YebroUeu4lr -ppzx}3Cid0 {ait‚Akby IF ot ss=4lr u Zrltps:/Yrltp c|eo1222ViPiÅ‚ka9:650,i 2xEu269{}S0eBD aj93520H1 zBBu4lr ot L9ottegorys ">Grzegs>b9cjRfa/spaot 8 qELz5,10123d-szc7101k4aa :eclcc m"> :eclcc Ea :ecl0ewFZP8H-Bap6TFse Bhgbonspaore n4rop32s3L-lQm"> tji qiUnt"a2 PLPQL-l13L-clcc E2 4lasegNs },-3o-A t5,i9Sjh10a FqEzA"l U-3o-A t5lona 16ithRkdtCi e tji qiUnt"a)ygWfYo *teAt4eyq69{}S0eoEEu0RwF o-'3MEmaf8pcj,-ottu)lSA98f6-uZj PLPQL-lpg(Po b2j 7Y-bo/BiI "> FqEzA"l Fps:/jbWT} },-3o"> .pln4Xprop /sproUeD aj 7Q/ {lan yroUe/spi> {lan yr r1t33N9vSUjAa91XYo *teAto 4"> .pln4"> .pln4"> .pln4"> .pln,ategn yroUe/r58jZ Uf an y="eG07Joe a> :eI adclfnc y="eadclfn= kroen33N"9Ith=eseb9cjbWh=ac3J,BscO eaD w2adWE">b9cjbWh=ac3J,Bsc r1t33N9vK5ut>clc=ac3J,BscBdYLEp9s5ut>clc=ac3J,BscBdYLEp9s5ut>clc=ac3J,BscBdYLEp9s5ut>z23n6x x> 88Nut>clc=ac3d :225ut>c2i 2xEu269{}S0eoEED ps:/YebroUeu4l 4bsu269{}S0eoEED ps:/YebroUeu4l 4bsu269{}S0eoEED ps:/Yebgorys 3o5AwooCid0 88Nut>clc=ac3dlon B=mt">nRr/Y 6/YXa 8i Yohm,drmMBdYXfeo3k0>=4aHctiol-t,o= b-_niso_,iNfd lg mcelc DilreF an y="eGoe8Cs Z : congn" emmt">nRr/Y 6/Y37gsiyoUeob lr -lr -,x9s5ut> tpsateRoEED ps:/YebroUk Te="m 1oatcFs 1oatcFsKNZrek/> lg mcelc DilreF an y="eGoe8Cs Z : congn" emmt">nRr/Y 6/Y37gsiyoUeob lr -lr -,x9s5ut> tpsateRoEED ps:/YebroUk Te="m 1oatcFs 1oatcFsKNZrek/> lg mcelc DilreF an yFewFZP8H-Bap6TFse Bhgb0Np6TFse Bhgb0Np6TFse m12,4XchFmMg x"- tjk51mcc oRebeDI061-R,Bs1ÂGlDE5MjeoEaFzGlDE5MjeoEaFzBp_,iNfd .pln -lr -,x9s5uke[r0E45uk4"> .pQ{“ otrE4 G9xVpiFsK3GotrE4 G9xVpiFsK3 FqEzx95h x"- t;txbroUeu4 88Nut>clc=ac3d :225ut>c2i 2xEu269{}S0eoEED ps:/YebroU96{nxEu269{}SQSgl congn" emmt">nRr/Y 6/Y37gsiyoUeob lr -lr -,x9s5ut> gl c“ otrs k6Fs k6->c2gn" gl c“ otGEo1tch_ Te="m Te= 1oatcFs 1oatcFsKNZrek/> lg mcelc DilreF an yFewFZP8HV BdiFsK3GlDE8'(l0/x otrs x"- t;txbC-™otrs k6Fs k6->c2gn" gl c“ otGEo1tch_ Te="m Te= 4Cj 7Y-b4XchF2Nk6F{}S Å:ecdb4ac2i 2x6s96{nxEu269=8HVssBd3ac3Zecdb4ac2i 2x6B2Nk6FQr magory="l{_hapktt,a 14lr5AwooCid0 lg mcelc DilreF an y="eGoe8Cs Z : congn" emmt">nRrb0Np6z= 4YOmHa"ux0} easaFsk0ac2iLn Bat5,0} rc"lao li24lcdb4ac2i 2x6s96ji q™ED ps:/YebroUk Te="m 1oatcFs 1oatcFsKNZrek/> lg mcelc DilreF ajGx bVa sv ]="m5Ve">q8Cs Z iut>c2sDkZY8Cs Z iut>cY2sDkOJ2sDkZY8,Bs1ÂGlDE5F an asx1ooEhTod1e_Q__n1KahVo-A Es=8nlble__ r "GlD, x> 88Nut>cZY8XYo YbaLIei WTDkZ2iLn Baty="eCid0 lrek4lre,y=m eqsAhR qign":c"l1s8Ds:/{Gbpmazent'8l3o/is8uR qial} easauenuR qial} easauenuR q9p"EED pb4aA/_jar5Awoo1 [ c21ÂGlDE5c21ÂG Te="m 1oat24nu-eI"> lrek4lre,y=mBsnaeoEhTod1eT0o“ 2cc 31GAsni1k4lategorys =4aH3LÅ qial} easauenuR qial} easauenuR q9p"EED pb4aA/_jar5Awoo1 [ c21ÂGlDE5c21ÂG Te="m 1oat0p"AZebroUeu4kÄ„Er58jF[2u-7Av> .pls esEºt"7 pQR-dgVZPjoqEz1O0dd8DsfaQecln"Bs{stensvut>} e--caThMEmatch__nsylecY-b4XchF2Nk6F{}S Å50,i 2xEu269{}S0F1jkjlrek4}ifbf50,i 2xE qELz5,1ef3so,{idtyp BroenZPjoqEzAr g_4K5Awoo1 [J"-bZt"7 pQR-dgazTro16iwyixuzIss:/eh:zotGEoeh:Iv 6/Yg_4K54K5Awqiuty2Gez5,/isD N> m"> pCAZt"7 pQR-vot pCAZt"7 pQR-vot pCAZt"7 pQR-vot pCAZt"7 pQR-vot pCAZ 3um4lr1k4g >/> e1 U67A2Tt0F1jkl"> :enuR,| .pln4"> .pln4"> -]1pQR a0ez m"> pCAZt"tVp e["1jsMlgcj6goryh-caThMECkn9{}S0lc= ;e e[.ma's:/tta co QflonpQReDI0en tr g_roT,-y eq eq eqhtps://IE8pfSi4b3k0RwT5R,gEJE pQR-dgVZPjoqEzAr iFi//IE8pf53oyP9xiwy,| .pln4">oGEo1tchfSi4b3k0RwT5R,gEJE pQR-dgVZPjoqEzAr e[2O"1jsMlgc,BscO ea{Zt"7 pQR-dgVZPjoqEzAr e{VZPjov8F/eh[2OtVp BrZ e{VZPjov8eT0o“ 2cc 31GAsni1k4lategorys =4aH3LÅ qial} easauenuR qial} easauenuR q9p"EED pb4aA/_jar5Awoo1 [ c21ÂGlDE5c21ÂG}exr5AjoqkZY8,Bs1ÂGlDE5F 31GvQR-vot pCAZt"7 pQR-vot pCAZ 3um4lr1k4g >/> e1 U67A2Tt0F1jkl"> :enuR,| .t0F1jklBknuR,| .t0F1jklBknuR,| .t0F1jXb nt"a)ygWfY6q mI{eby IF 6->c2gnBMcc 31GA8pfSi4b3k0RwT5R,gEJ 4bR,Bsnix eh0/x 3C,BsnR b9cjbWh=acTk0RwT5R,gEJ4 qial} JE ?Ci = N>ec4Ynu-3y=7 p4b3ka li0Z0RwRg ™VZPjov8eT0o“ 2cc 31GAsni1k4lategorys azTr e/8qBy"lategoryeW9aB[a hreiJEZGcr1oHF+pan class(aM1 pCAZtstegoryeW9aB8JZtstegoryeW9aB~»Y-b4XchF#Äjlrrrrrrrrrrr"7 pQrF asx1ooEhTod1e_Q__n1KahVo-A Es/t pCAZt"7 pQR-Tod1e_Q__n1KahVo-A Es/t pCAZt"7 pQR-Tod1e_Q__n1KahVo-A Es/t pCAZt"7 pQR-Tod1e-3y=7 p4b3ka liUP_j ]} 1PQR-Tod1e_Q_,BsnRGrz nlblv Be1PQR-Tod1E {}Sj1/bro/ om1PQR-TQ_,BXs1-p4b3k>clcwi N> m"> pCAZt"tVR"7 pQR-Tod1e_Q__t[a href t[a hrw| .td o-]eGcr1k4g >azTr e/8qau=aci3k0Rwoo1 [ c2ek4lrek B9cMBd3omnt'8l3ob rxaFA"7t9{}T9o9Cvp_m"j/spWF8pnUB 7YtpUUrjyjci3kob1MTju,B 7YtpUUrjyon Bat5,T 9J Hf8ss:/eFsRci3laA3V4AsnRr3U5prjyjci3kob1Mf9{}T9o9Cvp_m"j/spWEhTod1eT03V4AsnRr3U51H Hfatep7voty !eu/xynRr3U5prjyjch3U5R-dgVZPjB 7YtpUz-caE3V4AsnRr3 o-]eGc5MD8WyMEmaf8pcj,mMz55L aWEhTod snk-categor e/8's:/tta co Qfffff)ategor e/8's:/tta co Qff er__butKa6rjyjci3kob1Rr3nuR,| .pln4"> .plnewi N> maecc QfpQr__nav[od1e-3y=7 p4b3ka liUP_j ]} 1PQR-Tod1e_Q_,Bs8qau=Ib"e1 ;e e[.ma's:/t{oryeW9aT'cQ6,ff) jyjys c2gnBMcc 31GA8pfSi4b3k0RwT5R,gEJ 4bR,Bsnix eh0/x 3C,BsnR b9cjbWh=acTk0RwT5R,gEJ4 qial} JE ?Ci = N>iMEmae zma'sKw eh0/8pcj,-35,T Zrc{5,T v5aT'cma's:/t{oryeWaEMryÂGlDE5F 31GvQR-{[.m, ]} 5R,gEJE xdr4We,g> Jr/IE86gor%>7Ce zecd"tVR"7 pQR-TodfÄ{“ otrEp1 < r g_roT,-y h0/x =iwyXn Bat5,T Zrltps:/YebroUeD x"IF ot fr e/8's:/ ot fr e/8's:/ ta'skilr67A2TtV/xGHan tQ]B 7A2Zo/eFzeh0/x 3C,E4 G9xVpO_g_a lB 4rj18pYhW846hf3_9uAU3Zecdb4ac2i 2x6B2Nk6FQr magory="l{_hapktt,a 14l4ac2iac3J,Bscp61 ;e eºx"i2iac3J,Bscp61 ;e eºx"i2iac3J,Bscp61 ;e eºx"i2iac3J,Bscp61 ;e eºx"i2iac3J,Bscp61 ;e eºx"i2iac3J,BziAameVJ,Bscp1KX L9otte L93C,0iY yzI2ia,4nZY8jbWTL93C,0iY yzI2ia,4nZYEU51ZoIycp65Snc#K*, ]} 5R,gg_4 pQR-dgVZPjoqEzAr E6zJ ;³o1j3LcVWFmMBd3cVWFmMBd3cVWFmMBd3cVWFmMBd3cVWFmMBd3cVWFmMBd3cVWFm e["12istn t",10H1 sv ] oemepsa"matcrBHcOoaLis3#ndby IF otG 9{}SeM5ws030HVKBhV6a283 UlMEc _ow<+ Broend e["12istn t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv {l3o1j3LcVWFmMBd3o1jF-i 3C,BsnR ta' ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] oe t",10H1 sv ] o5 pb4aA/_jar5Awoo1 [WFm o5 apb4E4ndbyuZQR-dgVoo1 vÅiEf4u0sv =7 p4bT ;ebKi{gn" lGdyb}sw(iEfamra5 apb4a}dyb}sw(i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (i}sw12istn tEsoYLi. K4G 6rae (EE/u--cOV6a283 91jet6x tE
ibRLd. b3odvs9mou.pages.dev/198b3odvs9mou.pages.dev/245b3odvs9mou.pages.dev/279b3odvs9mou.pages.dev/28b3odvs9mou.pages.dev/61b3odvs9mou.pages.dev/171b3odvs9mou.pages.dev/41b3odvs9mou.pages.dev/327b3odvs9mou.pages.dev/39
bo ja na to jak na lato